Z Polski wychodzi iskra, czyli jak słowa prof. Grażyny Cichosz obudziły naród
Coraz częściej słyszymy, że choroby cywilizacyjne nie są kwestią przypadku, ale konsekwencją stylu życia, wzorców żywieniowych i przemysłowej manipulacji żywnością. 17 listopada 2025 r. w Sejmie odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Życia i Zdrowia Polaków, to wydarzenie, które w opinii wielu osób może być przełomem. Głównym głosem nauki była prof. Grażyna Cichosz – wybitna specjalistka w dziedzinie żywienia i biochemii tłuszczów. O kulisach, decyzjach i o tym, co może nastąpić, rozmawiam z Bogdanem Tkoczem, inicjatorem działań na rzecz zmiany perspektywy zdrowia publicznego.
Agata Majcher: Zacznijmy konkretnie. Jak to się stało, że temat zdrowego żywienia trafił do Sejmu i to w tak mocnym wydaniu?
Bogdan Tkocz: To była długa droga. Pierwszy raz wystąpiliśmy w Sejmie w 2011 r. dzięki posłowi Piotrowi Walkowskiemu z PSL. Cztery lata później, w 2015 r., na konferencji Zespołu ds. zapobiegania otyłości pod przewodnictwem posłanki Mirosławy Nykiel pojawili się lekarze, doradcy żywienia optymalnego, także i ja. Potem temat przygasł, ale nie wygasł. W międzyczasie, w 2013 r., zorganizowaliśmy konferencję pt. „Tajemnice zdrowego odżywiania” w Łaziskach Górnych, przy wsparciu posłów PiS. Wystąpiła tam prof. Grażyna Cichosz – pamiętam, jak mówiła, że „wiało wtedy okropnie”, ale sala była pełna. Przyjechali lekarze z całej Polski, m.in. dr Przemysław Pala, prowadzący pacjentów w Centrum Żywienia Optymalnego w Jastrzębiej Górze, prof. Bolesławska, prof. dr hab. n. farm. Juliusz Przysławski. To właśnie wtedy narodziło się przekonanie, że żywienie może być terapią, a nie tylko profilaktyką.
Kiedy zaczęła się obecna fala zmian?
Momentem zwrotnym był udział w festiwalu Pełnia Zdrowia bez Leków i współpraca z Ryszardem Sadłoniem. Uznałem, że trzeba ponownie uderzyć do parlamentarzystów. Dwa lata temu spotkałem posła Romana Fritza z Konfederacji Korony Polskiej. Systematycznie przekazywałem mu materiały – magazyny „Optymalni” czy „Zdrowie bez leków”. Pokazywałem, że profilaktyka prozdrowotna to nie nisza, a środowisko lekarzy i naukowców.
Proszę opowiedzieć o spotkaniu z prof. Cichosz.
29 kwietnia 2025 r., w przeddzień urodzin króla Kazimierza Wielkiego – wielkiego reformatora Polski, odbyło się pierwsze posiedzenie zespołu z udziałem prof. Cichosz. Nikt się nie spodziewał tak ogromnego zainteresowania. Po jej wystąpieniu… wszystko przyspieszyło. Redaktor Pospieszalski podjął temat, potem Rymanowski, jak to mówimy po śląsku – „poszedł po bandzie”. Oglądalność materiału biła rekordy. To w tym momencie, można powiedzieć, obudził się duch narodu. Ludzie się przebudzili i zrozumieli, że zdrowie zaczyna się nie w aptece, lecz na talerzu.
Ale co tak poruszyło odbiorców?
Że ktoś powiedział na głos to, o czym część lekarzy mówiła po cichu. Pani profesor wyraźnie podkreśliła, że produkcja taniej, wysokoprzetworzonej żywności generuje ogromne koszty zdrowotne liczone w miliardach. Że leczy się pacjentów tak, by choroba trwała, a nie żeby ją zakończyć. Dlatego sukces odnosi żywienie niskowęglowodanowe – model dr. Jana Kwaśniewskiego, Atkinsa, terapie ketogeniczne. Na Śląsku mamy szpitale wdrażające dietę ketogenną, choćby w Chorzowie. Mało kto o tym wie. Był nawet projekt badawczy Eureka 2003–2005, na który przeznaczono ok. 5 mln zł – miał dotyczyć wpływu żywienia niskowęglowodanowego na otyłość i cukrzycę. Gdyby go zrealizowano, Polska mogłaby dziś być liderem badań metabolicznych. Stracono szansę, ale do tego można wrócić.
Zasygnalizował Pan, że z Polski wyjdzie iskra zmian, być może właśnie ze Śląska…
W USA pan Kennedy stwierdził niedawno: „czas przeprosić się z tłuszczami nasyconymi.” To oznacza, że zmienia się globalna narracja. A może ta iskra zapłonie tutaj, na Śląsku, w regionie ludzi pracowitych, twardych, odpornych, przywiązanych do tradycji? Na Śląsku mamy sanatoria, zaplecze medyczne i ogromny potencjał. Można wprowadzić żywienie niskowęglowodanowe w jednostkach podległych marszałkowi województwa śląskiego. W 2026 r. ONZ ogłosi rok pasterzy i pastwisk, to idealny moment, by pokazać wartość żywności naturalnej. Mamy wsparcie odważnych lekarzy, mamy autorytety naukowe takie jak prof. Cichosz. Mamy media, które zaczęły mówić. Ta fala już ruszyła. Śląsk może być kolebką zmiany. Czy to właśnie ta iskra z Polski? Czas pokaże.
Co sprawiło, że zaangażował się Pan w to tak osobiście?
Jestem prawnukiem powstańca śląskiego. Mój ojciec zmarł na nowotwór. Lek w Polsce kosztował 15 tys. zł, a sprowadzony z zagranicy – 1 500. Różnica 13,5 tys. zł. Gdzie trafiają te pieniądze? To pytanie – „gdzie są te pieniądze?” – to nie tylko głos syna, ale głos obywatela.
Więc… jeśli zapaliła się iskra… to co dalej?
Teraz trzeba podtrzymać ogień. Profesor Cichosz go zapaliła. Zadaniem polityków i społeczeństwa jest, żeby nie zgasł.