Ochrona zdrowia, ludzi, zwierząt i środowiska

Ochrona zdrowia, ludzi, zwierząt i środowiska

(poświęcam pamięci prof. Sedlaka – twórcy Polskiej Szkoły Bioelektroniki, i jego następcom – twórcom bioinformacji)

Tematyka ta uzyskała już swoje określenie w opracowaniach m. in. doktora Józefa Kropa, polskiego lekarza w Kanadzie. Napisał on książkę pt. „Ratujmy się. Elementarz Medycyny Ekologicznej”. Użył bowiem wymownego określenia „wspólne zdrowie”, w którym zawiera się wszystko, co jest ważne dla zdrowia ludzi.

W kraju powstały również prace, m. in. profesora  ekologii, Stanisława Wiąckowskiego z Kielc, traktujące szeroko na poziomie akademickim o środowiskowych uwarunkowania zdrowia, których jednak chyba nie czytał minister ochrony środowiska, Pan Szyszko, bo wprowadził GMO do Polski, jednocześnie obiecując, że tego nie zrobi, dopóki jest ministrem. Niestety, ministrowanie to nie robota dożywotnia, a my cierpimy, zjadając rośliny GMO i resztki Roundupu w roślinach, mleku, mięsie (jest on też podobno w szczepionkach). Tu widać wyraźnie, jak sprzedajni potrafią być politycy kosztem zdrowia swego (?) Narodu, który się degeneruje.

Dlatego też zawód rolnika stał się niebezpieczny. Do wdychania pyłów nawozów sztucznych, doszły środki chemicznej ochrony roślin. A prawdziwy rolnik przecież nie nosi maseczki ochronnej!

Jednak wpływu zdrowia zwierząt towarzyszących – domowych i dzikich – na zdrowie ludzi nikt dotąd nie opisał w wystarczająco szerokim, opartym na faktach wydaniu, które by stworzyło podstawy do właściwej profilaktyki chorób ludzi.

Długie doświadczenie

Otóż moja ponad 50-letnia praktyka weterynaryjna i ponad 15-letnia współpraca z lekarzami medycyny, a w końcu praca we własnej poradni skłoniły mnie do stworzenia teorii, że większość chorób ludzi pochodzi od… zwierząt. A dokładniej od ich produktów, czyli wyrobów pochodzenia zwierzęcego oraz bytowania w ich pomieszczeniach jako „obsługa” chlewni, kurników, stajni, obór, gołębników lub pod wspólnym dachem – niekiedy w jednym łóżku z pieskami i kotkami jako przyjaciółmi ludzi.

Praktyka weterynaryjna „obdarowała” mnie różnymi schorzeniami, które z czasem zaczęły mi dokuczać, nie będąc zdiagnozowane przez medycynę konwencjonalną. To mnie dość mocno denerwowało i leczyłem się głównie objawowo, co medycyna ochoczo kontynuuje i dzisiaj, twierdząc kłamliwie, że są jeszcze choroby o nieznanej etiologii, jak. np. reumatyzm (opinia pani reumatolog ze sławnego instytutu, która do jego leczenia zaleca antynowotworowy metotreksat).

Dzięki licznym pobytom za granicą poznałem wiele technik, które po utracie etatu naukowego na SGGW pozwoliły rozwinąć praktykę prywatną – jedną z pierwszych w Warszawie (po roku 1982).

Szło mi dobrze, bo większość klientów prosiła o wizyty domowe, a wielu mówiło tylko po niemiecku. Jednak coś mnie podkusiło, by rozszerzyć swoje zainteresowania o homeopatię, zielarstwo i medycynę biofizyczną – tę dotyczącą ludzi, bo wtedy innej nie było. Połączenie tych dwóch zawodów (było to chyba moim przeznaczeniem) wsparte wiedzą z licznych kursów, wykładów i szkoleń dało mi podstawy do zainteresowania się biorezonansem, a wkrótce i radioniką. Był to rok 2006, gdy poznałem metodę QUANTEC i poświęciłem się dla niej całkowicie (opublikowałem liczne artykuły w „Nieznanym Świecie”, „Czwartym Wymiarze” oraz w internecie). Tym samym stałem się jednym z pierwszych w kraju TELEDIAGNOSTÓW – bo diagnozowałem ze zdjęcia cyfrowego (dzięki tzw. fotonom bliźniaczym – Zwilling Photonen, Gemini Photons).

Szeroki program diagnostyczny aparatu (około 100 000 pozycji) umożliwiał poznanie informacji wg ICD = międzynarodowego kodu chorób. Informacje zebrane w dysku podane były w trzech językach i łacinie, co musiałem poznać (i polubić). Program zawiera dane o chorobach zwierząt, roślin, geopatii i wiele innych informacji o charakterze interdyscyplinarnym.

Nowa teoria

Wykonanie w ciągu 10 lat kilku tysięcy konsultacji ludzi chronicznie chorych pozwala mi na wysunięcie n o w e j   t e o r i i o zasadniczym wpływie zdrowia/chorób zwierząt na zdrowie ludzi. Ukazanie się ciekawych opracowań, takich jak artykuł pt. „Jak syfilis zmienił dzieje świata” („Focus”, 2005 r.) pobudziło moją wyobraźnię.

Ta informacja koresponduje z wiedzą z homeopatii, według której już 200 lat temu Hanneman nazwał ślady chorób „nozodami”, a więc: psorinum, tuberculinum czy sycoticum. Moje wyniki obserwacji chorych ludzi oraz ciągłe powtarzanie się informacji o gruźlicy i kile zaczęły mnie przekonywać, że zasadniczo występuje tylko kilka chorób oryginalnych będących podstawą kilkuset aberacji. Są one mieszanką kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tzw. informacji toksycznych (dr Jonasz, teoria KSD) dających skomplikowane obrazy kliniczne, trudne do rozpoznania dla lekarza pierwszego kontaktu. Sytuację utrudniały także różne stany emocjonalne chorych, z których jeden zeznał na przykład, że miał sen o odpadającym nosie. Moje badanie wykazało wkrótce informacje o trądzie w jego skanie diagnostycznym. Te emocje to źródło nadal słabo zbadanych pokładów podświadomości, które wchodzą w obszar pola morfogenetycznego (wg prof. Sheldrake’a, www.sheldrake.com) lub pól torsyjnych, które w Polsce opisuje dr Diana Wojtkowiak: www.torsionfield.eu). Napisała ona wiele artykułów, a ostatnio także list do prezydenta o szkodliwości systemu 5G, następcy już dość szkodliwych stacji bazowych GSM siejących śmierć dla sąsiadów (to ważny czynnik szkodliwości warunków środowiskowych, szczególnie dla osób „elektrowrażliwych”).

Jednak to nie zrobiło wrażenia na premierze, który zafundował narodowi następny kataklizm po GMO, Roundupie i powszechnych szczepieniach dzieci w pierwszych dniach życia. Brak rozpoznania u nich ładunku antygenów odziedziczonych jest lub może być podstawą powstawania NOP-ów! Nic nie daje opór demonstrowany w Sejmie i na licznych konferencjach z udziałem speców z ONZ i emerytowanych wojskowych, którzy wynalazku nazwanego 5G używali jako tajnej broni do niszczenia wroga (wojna w Zatoce, opinie z Anglii).

Pochodzenie chorób

A propos szczepień, mogę stwierdzić jako badacz, że wirusy HPV – brodawczaka ludzkiego (także tej odmiany od raka szyjki macicy), pochodzą w prostej linii od… brodawczycy strzyków krów. Zatem czy nie jest to piękne pole do badań dla dzielnych profesorów weterynarii – żeby wynaleźć szczepionkę dla bydła, a nie reklamować szczepienie panienek i chłopców 12–14-letnich jak leci?

To jest po prostu c h o r e, ale niezbadane, co stwierdził już 30 lat temu doc. Danielewicz – laryngolog dziecięcy ze szpitala przy ul. Litewskiej w Warszawie, wiążąc obecność brodawek na strunach głosowych u dzieci z mlekiem od chorych krów. To krowy były i są nadal siewcami białaczki (coraz rzadziej) oraz gruźlicy, co potwierdzili ostatnio naukowcy z USA. Wykryli bowiem u swoich amerykańskich krów obecność Mycobacterium avium w 50%. zbadanych konwencjonalnie próbek mleka.

Nasze badania radioniczne stada indyczek, wyklutych z jaj sprowadzonych z Kanady, wykazały gruźlicę u kilkudniowych ptaków.

Biorezonans

Do tych badań nadaje się właśnie biorezonans – opluwany/niedoceniany/krytykowany (niepotrzebne skreślić) przez polskich „naukowców”, zwolenników badań na płytce Petriego. Na szczęście, od czasów Tesli, dr Rife, Huldy Clark i licznych inżynierów z Niemiec, Rosji oraz Ukrainy powstało kilkadziesiąt aparatów diagnostyczno-leczniczych. Mają one w swoich magazynach tysiące wzorców elektromagnetycznych bakterii, wirusów, grzybów, chorób tropikalnych oraz całą homeopatię, zioła, tony planet, Reiki, esencje kwiatów Bacha i wiele, wiele innych użytecznych informacji do zastosowania w mojej telediagnostyce chorób.

Niestety, w naszym kraju brakuje nowocześnie myślących fizyków, inżynierów, informatyków, którzy potrafią wiedzę techniczną przełożyć na medyczną. Zatem wzorujemy się na specach z Rosji (Imedis, Oberon), Ukrainy (Altimed, Medintech), Białorusi (Prognos), a ostatnio, oprócz wspaniałego sprzętu z Niemiec z TimeWaverem i Quantecem na czele, także na produkowanym w Chinach Spooky 2, wzorowanym na maszynie Rife’a. Autorem jego programu jest Nowozelandczyk John White (w Polsce metodę promuje elektronik z Gdyni Roman Nowak).

Klinika Liberty w Radomiu ma jedyny w kraju system Bioelektroscanner, który w 10 minut sczytuje i zapisuje na kilkudziesięciu stronach informacje o stanie organizmu. Dla właściciela tego wynalazku problemem jest ciągle: znalezienie odpowiedniego „doktora”, który to przeczyta, zrozumie i wyciągnie wnioski, zanim zdecyduje się odesłać chorego do „…loga”, w długą kolejkę, która pod kolejnym ministrem ciągle się wydłuża.

Diagnozy chorób odzwierzęcych u ludzi

Moje diagnozy u chronicznie chorych czasami wprawiały mnie samego w osłupienie i powodowały wątpliwości.
Taka np. różyca świń, od chorej to świni jako schaba na kotlety kucharka może dostać np. trądzik różowaty wokół nosa (leczony jako defekt urody przez kosmetyczki), ale też przerost śluzówki macicy i niepłodność, zapalenie mięśnia sercowego oraz stawów. Źle leczona – bez rozpoznania – po kilku latach może dać podstawy do nowotworzenia. To, niestety, jeden z ostatnich przypadków, który odesłałem do pewnego zaufanego „…loga”. Ten jednak, jak się okazało, nie stanął na wysokości zadania. Aż przykro o tym mówić, bo chora zaliczyła już kilkudziesięciu „…logów” – i żaden nie rozpoznał choroby trwającej już kilka lat. Pacjentka jest pod opieką teściowej bioterapeutki, która ją stopniowo oczyszcza z toksyn metodą dr Jonasza.

Właśnie tu napotykamy na tzw. p r e p a r a t y  i n f o r m a c y j n e wykonane metodą nagrywania widm na alkoholowy roztwór ziołowy, które – podobnie jak homeopatia – usuwają z organizmu szkodliwe tzw. informacje toksyczne, wykazane przez aparat. Znamy je i stosujemy od 2001 roku, wraz ze szkoleniami dr. Jonasza w Polsce. Wtedy też odbyliśmy pierwszą konferencję naukową o chorobach chronicznych możliwych do diagnozowania dzięki bioelektronice stworzonej przez wielkiego Polaka, księdza profesora Włodzimierza Sedlaka († 1993).

To on pierwszy mówił o biokomunikacji w organizmie, którą wystarczy tylko odczytać. Potwierdził ten sposób myślenia inny wielki lekarz, profesor Julian Aleksandrowicz, twierdzeniem: Wszystkie choroby są do wyleczenia, tylko my nie wiemy, jak je leczyć. Dodał też (co ważne dla profesury medycznej): wolę być uzdrowiony przez szarlatana niż uśmiercony przez sławę profesorską.

Oczywiście, od dawna wiadomo, że użycie aparatu diagnostycznego, najlepiej z programem komputerowym, to supersprawa. Ale pani Małgosia Loga z Norymbergii, asystentka dr. Klinghardta, robi diagnostykę i dobór preparatów metodą ART (Auto Response Test), czyli metodą kinezjologiczną (występowała dwa razy na naszych konferencjach naukowych w 2015 roku – w Bibliotece Narodowej i 2017 roku z firmą Inwex w Kielcach), 
I tu chyba leży tajemnica, której jeszcze nie poznali polscy mocodawcy promujący koncerny Big Pharmy, czyli obniżenie kosztów diagnostyki i leczenia (zbyt droga diagnostyka i za drogie leki). Za to Chińczycy i Koreańczycy poszli dalej. Oni diagnozują chorobę z pulsu i wyglądu języka (!), a stosują zioła i akupunkturę.

Jednak aparatura czyni z doktora ważną osobę. Na przykład lekarz weterynarii ze Szwajcarii, dr Stadelmann, leczy krowy biorezonansem. A kolega Tarka z Opola nazwał swoją klinikę holistyczną, bo rozwinął w niej liczne metody zwane holistycznymi, łącznie z akupunkturą.

Inną chorobą, której nie zauważa dotąd medycyna klasyczna jest wścieklizna, występująca u 10% chorych zbadanych w moim gabinecie. To sympatycy psów i kotów, ich przyjaciele. Mają oni, oprócz robaków i grzybic, świerzbu czy toksoplazmozy także informację o wirusie wścieklizny. Nie tym „dzikim”, który grozi śmiercią, tylko tym „szczepionkowym”, który występuje w ślinie jako elektromagnetyczna informacja toksyczna. Zatem może powodować np. blepharospazmus, czyli zaciskanie powiek, opadanie powieki, drżenie rąk, tiki, a w końcu nawet wściekanie się z byle powodu (vide kierowca porsche w Lesznie, który uderzył w twarz kobietę na pasach i chciał ją przejechać – źródło: internet).

Taka wiedza powoduje u mnie reakcję lęku, gdy widzę na zdjęciu dziecko całujące się z psem „z miłości”. Tu widać, że nawet czasopisma weterynaryjne ulegają reklamie „na kotka” lub „na pieska” – byle sprzedać towar.
Tych chorób odzwierzęcych, wartych opisania, jest więcej, bo trzeba przybliżyć Czytelnikowi wiedzę o nich mojego opracowania. Informacje o tężcu w wałach paznokciowych spotykamy już choćby u miłośników ogródków, którzy grzebią rękami w ziemi. Wiadomo, że laseczki tężca czy wąglika, wydalone kiedyś z odchodami jako nawóz do gleby mogą w niej przebywać, żyjąc ponad 30 lat. Problem ten był aktualny w czasie powodzi na Słowacji, gdy ruszone zostały grzebowiska, niosąc w wodzie powodziowej infekcje do Polski.

Informacje o białaczce (jako wiroidy) spotykamy, omawiając infekcje od ptactwa, bydła czy też małp, na nerkach których produkuje się szczepionki. Małpy, zdaniem dr. Nathana Wolfe’a ze Stanford University, są źródłem wszystkich rodzajów h e p a t i t i s u ludzi.

Tu można wspomnieć o szczerych wyznaniach producentów szczepionek, którzy (skruszeni) wyznają, że nie bardzo da się zbadać, co tak naprawdę w tych szczepionkach jest!

Zatem mówienie o nieszkodliwości szczepionek jest zwykłym kłamstwem. Widać to na setkach uszkodzonych dziewcząt po szczepieniu na HPV w Danii i w Japonii (źródło: internet).

Nasze pól miliona uszkodzonych, których reprezentacja była w Sejmie, zdaje się to potwierdzać.
Warto też wspomnieć, że oprócz bakterii (Salmonelle), wirusów odzwierzęcych (ospa drobiu) dużą rolę odgrywają pasożyty – zarówno wewnętrzne (glisty, tasiemce, m. in. w surowych rybach serwowanych w sushi), jak i zewnętrzne (grzybice, z najtrudniejszymi do leczenia świerzbem i nużycą). Taka infekcja w rąbkach powiekowych czy okolicach intymnych ma miejsce u miłośników psów, kotów oraz gołębiarzy. Jeden taki nawet nocował w gołębniku, zarażając żonę, która go w końcu  wygoniła z domu.

Podsumowanie

Na koniec jako uzupełnienie muszę skrytykować dziurawe przepisy, pozwalające na budowę uciążliwych ferm w pobliżu siedlisk ludzkich, wywożenie surowej, śmierdzącej, toksycznej gnojówki na pola i łąki.
Otóż byłem kiedyś wezwany do gospodarstwa z krowami, gdzie w ciągu kilku dni ze 150 sztuk padło 49 – nie wiadomo, na co, bo sławny Powiatowy Inspektorat Weterynarii (PIW) w Puławach nie znalazł przyczyny. Hodowcy, w strachu o dalsze straty, szybko sprzedali do rzeźni pozostałe 100 sztuk, ratując resztki kasy. Lekarz weterynarii, nadzorca tego i innych okolicznych stad, naturalnie „nic nie wiedział o tym fakcie”. Zresztą, nie było podstaw na papierze, że coś nie gra. Oczywiście, te 100 sztuk zjedliśmy jako nieświadomi konsumenci.

Moje badanie kompleksowe: pozostałych jałówek, cieląt od padłych krów, pomieszczeń, paszy, sianokiszonki, wody wskazało na możliwość zatrucia świeżym „kurzakiem”, czyli nawozem z okolicznego  kurnika, który hodowcy wywieźli na łąki, z których zrobili potem siano na kiszonkę i podali ją krowom.
Sprawę załatwiłem, zalecając dezynfekcję obory i sprzętu wodą utlenioną ze srebrem, probiotykami do wody i do zraszania pozostałej na pryzmach sianokiszonki na taśmociągu.

W podsumowaniu warto stwierdzić, że moja diagnoza była oparta wyłącznie na metodzie biorezonansowej w wydaniu radionicznym. Ale kiedyś, poszukując wsparcia „naukowego” zasad tej metody, zadzwoniłem do profesora fizyki na uczelni rolniczej, mówiąc, że diagnozuję i wspieram „na odległość” stado indyczek pod Siedlcami, z mego gabinetu na Stegnach w Warszawie. Wtedy profesor stwierdził: „mam nadzieję, że pan żartuje!”.

Wczoraj, słuchając wypowiedzi nieocenionego (doktoratem h.c.) pana inżyniera Zięby w wypowiedzi z lipca 2019 r., że kiedyś diagnostyka i leczenie będzie możliwe „na odległość”, odebrałem te słowa jako zakamuflowaną promocję mojej 13-letniej działalności i pracy zawodowej. Pan Zięba to dobrze wie, ale, widać, ma własny plan dozowania nowinek dla swoich wyznawców, których – lekko licząc – mogą być już miliony. Jaka piękna partia by z tego powstała!

Ponieważ bez zwierząt nie możemy żyć, trzeba je polubić, ale mądrze, bez przysłowiowego całowania psa w nos czy fałszowania badań ubijanych zwierząt, co wykazał „Wizjer” w Telewizji TVN – program pt. „Nocne uboje”.

Kilka słów o profilaktyce chorób odzwierzęcych

Jest to oddzielny problemem, który chcę omówić, nakreślając swoją wizję nowoczesnej weterynarii na użytek konsumentów produktów odzwierzęcych. Muszę zatem zacząć „od pieca”, za który uważam niedostatecznie kontrolowany na granicy import produktów spożywczych z zagranicy. Otóż postawienie na granicy państwa aparatu do zbadania kontenera z mięsem, w ciągu kilku minut  umożliwiłoby wykrycie w mięsie np. pestycydów, dioksyn czy zwykłej Salmonelli. Dlaczego tego się nie robi? Musimy zjadać dioksyny, mając w efekcie raka wątroby, Panie ministrze zdrowia (właściwie to Panie ministrze od pielęgnacji choroby).

Promocja GMO (poprzez wpuszczanie paszy wyprodukowanej tą metodą) niszczy zdrowie zwierząt konsumpcyjnych w kraju. Produkty mleczarskie z tzw. mleka, czyli białego płynu o tej nazwie, po obróbce termicznej zwanej pasteryzacją, nie mogą mieć wartości odżywczych deklarowanych przez producentów.

REMEDIUM: zamiast pasteryzacji = naświetlanie promieniami UV, jak to robią w Południowej Afryce, i to z dobrym skutkiem.

Wiadomo, że spożycie mleka „prosto od krowy” grozi śmiercią lub kalectwem ze względu na liczne patogeny w nim zawarte (gruźlica, białaczka, wirusy HPV, ospy etc.). Konserwanty, atraktanty, utrwalacze smaku i zapachu, różne tajemnicze E są także źródłem kłopotów.

Mój starszy kolega, farmakolog z Krakowa, prof. Bogdan Kania, napisał pracę o wzroście agresywności szczurów karmionych produktami z dodatkiem glutaminianu sodu.

A ja się pytam, czy zatem wzrost agresji na naszych ulicach nie ma czasami związku ze zjadaniem wędlin z tym utrwalaczem?

Prof. Vetulani – neurobiolog – w jednym z wywiadów stwierdził, że złe myśli powstają w następstwie toksycznego obciążenia tkanki mózgowej. Ja mam na to liczne dowody, bo stwierdzam w mózgach metale toksyczne: aluminium, ołów, rtęć czy kadm.

W szpitalach psychiatrycznych dla młodocianych nie ma już miejsc na salach. Pacjenci leżą na korytarzach, a lekarze odmawiają obsługi kilkudziesięciu chorych, bo powinno ich być na oddziale co najwyżej kilkunastu.
Leczenie chorych psychicznie nie wykracza poza stosowanie psychotropów, które dobiera się wedle uznania, bez diagnostyki etiologicznej, która dzięki biorezonansowi jest możliwa już od ponad 50 lat.

Instytuty badawcze męczą nadal szczury i króliki, zamiast robić badania na chorych ludziach. W wyniku tego nadal nie jest znana przyczyna SM, choroby Alzheimera czy Parkinsona – co głoszą profesorowie na sympozjach (np. „Tydzień mózgu” w red. „Polityki”).

W końcu taka aparatura jak 5G, która potrafi odczytać myśli właściciela„zainfekowanego” smartfona, mogłaby być użyta do diagnozy Kajetana, który obciął głowę lektorce. Czy aby naprawdę lekarze psychiatrzy byli pewni, że jest zupełnie zdrowy i może odbyć karę?
Moje badanie wykazało co innego, ale… to tajemnica lekarska.

Tak to zdrowie ludzkie przeplata się ze zdrowiem/chorobami zwierząt i naszym środowiskiem, które sami niszczymy. Jeżeli ODR-y swoim doradztwem zniszczyły zasobność w próchnicę polskich gleb, promując nawożenie N.P.K, to komu wierzyć? Tylko światli inżynierowie pokroju Stanisława Szczepaniaka mogą uratować polskie rolnictwo poprzez szerokie zastosowanie wody utlenionej ze srebrem do dezynfekcji, picia czy uzdatniania warzyw, owoców i innych produktów spożywczych. Nawozy z mikroelementami mogą wzbogacić wyjałowione gleby.

Zatem widać, że zdrowie ludzi zaczyna się w glebie, która powinna „rodzić” (a nie produkować) zdrową żywność dla zwierząt i ludzi.

A wszystkie te wnioski są wynikiem obserwacji lekarza „nieludzkiego” w wyniku współpracy z inżynierami, elektronikami i informatykami. W roku 2008 we Lwowie odbyła się I Międzynarodowa Konferencja nt. Telemedycyny. I ja tam byłem, wino i wódkę piłem, a mój referat dotyczył diagnostyki dzieci autystycznych. Podobno do dziś jeszcze niezbadanego problemu, podobnie jak łuszczyca, pęcherzyca czy EB. A to wszystko jest dziełem naszej starodawnej gruźlicy – najstarszej choroby świata (podobno ma 500 tys. lat).


Bogumił Wojnowski

Inne wpisy w tej kategorii

Dzieci w wirtualnym świecie

2024-04-16

Dzieci w wirtualnym świecie

Dzieci powinny być chronione przed pułapką uzależnienia od cyfrowych mediów. Rozwój dziecka to przebywanie w realnym świecie, a nie w cyberprzestrzeni, która potrafi okaleczać. Czytaj więcej.

Czytaj dalej

Pestycydy w warzywach i owocach – jak je eliminować

2024-04-12

Pestycydy w warzywach i owocach – jak je eliminować

Pestycydy to substancje, zarówno syntetyczne, jak i naturalne, stosowane w celu eliminacji organizmów uważanych za szkodliwe lub niechciane. Jak wpływają na nasze zdrowie? Czy są groźne? Sprawdź.

Czytaj dalej

Chiropraktyka – terapia usuwająca blokady ruchu i nie tylko

2024-04-10

Chiropraktyka – terapia usuwająca blokady ruchu i nie tylko

Przy zaburzeniach narządów ruchu oraz dysfunkcji występujących w obrębie układu mięśniowo-szkieletowego mogą pomóc zabiegi chiropraktyki. Sprawdź gdzie jeszcze?

Czytaj dalej

Nutritarianizm jako koncepcja zdrowego odżywiania

2024-04-08

Nutritarianizm jako koncepcja zdrowego odżywiania

Nutritarianizm to koncepcja zdrowego odżywiania, według której kluczowa jest nie tyle liczba spożywanych kalorii, co jakość składników odżywczych. Zwraca się szczególną uwagę na różnorodność w diecie.

Czytaj dalej

Te nawyki zwiększają ryzyko nowotworów. Unikaj ich!

2024-04-02

Te nawyki zwiększają ryzyko nowotworów. Unikaj ich!

Wielu przypadkom nowotworów można zapobiec, gdyby tylko w odpowiednim momencie życia chorzy wdrożyli odpowiednie, prozdrowotne nawyki do swojego codziennego funkcjonowania. Dowiedz się więcej.

Czytaj dalej

Mutacja genu MTHFR i problemy z metylacją

2024-03-26

Mutacja genu MTHFR i problemy z metylacją

Z biegiem lat nasze ciała mogą napotkać pewne trudności w prawidłowym metylowaniu DNA. W rezultacie mogą pojawiać się błędy w DNA, zwiększające ryzyko rozwoju chorób, takich jak nowotwory.

Czytaj dalej